Grzyby – istoty liminalne

Liminalne istoty, zagubione gdzieś między zwierzętami a roślinami, jedne śmiertelnie niebezpieczne, inne – wywołujące trans i halucynacje. Mogą otruć i zabić, mogą przenieść w inne światy, mogą też – po prostu – stać się składnikiem wybitnego dania.

By jednak spożycie ich nie było obarczone ryzykiem, zbieracz musi wykazać się wiedzą i doświadczeniem. Grzyby są niepokojące, ich status – niepewny, a kosztowanie ich budzi pewne obawy. „Może się nie zatrujemy” – któż z nas nie słyszał tego żartu, próbując sosu z podgrzybków, zebranych własnoręcznie przez dowcipnego członka rodziny?

Grzybofile i grzybofobi

Niewątpliwym wyrazem tego niepokoju są ludowe nazwy nadawane grzybom. Wyjątkowe ich bogactwo odnajdziemy w języku angielskim: Witch’s Hat (kapelusz czarownicy), Destroying Angel (niszczycielski anioł), Poison Pie (trujące ciasto), Witches’ Butter (masło wiedźm), Devil’s Urn (urna diabła) czy Dead Man’s Fingers (palce trupa) to tylko niektóre z nich. I choć w niemieckim również spotkamy Hexenspilz i Satanspilz, a w polskim szatana czy gadziory, szczególnie podkreślające niebezpieczną naturę grzybów nazwy wymyślili właśnie Anglosasi. A że kultura wyraża się w języku, to właśnie ich o wyjątkową „grzybofobię” posądzał R. Gordon Wasson, twórca etnomykologii, król grzybiarzy, współautor (wraz z żoną, rosyjską lekarką Valentiną Guercken), wydanej w 1957 roku księgi Mushrooms, Russia and History. Świadczyć miałyby o niej już bardzo wczesne, szesnastowieczne traktaty o zdrowiu, jak The Castle of Health (Zamek zdrowia) Thomasa Elyota, który radzi, by uważać na grzyby i portulakę, gdyż te szybko gniją, czy anonimowy Crete Herball, którego autor twierdzi, że grzyby dzielą się na trujące, do których nie wolno się zbliżać, i nietrujące, od których lepiej trzymać się z daleka.

Na drugim biegunie „grzybofobii” znajdować się mają Rosjanie, którzy w dychotomicznej wizji Wassona i Guercken, okazują się grzybofilami par excellence. „Wszyscy Rosjanie znają grzyby, nie jako przedmiot nauki – jak mykolodzy – ale jako część naszego pradawnego dziedzictwa, które spijamy z mlekiem matki” – pisze Guercken, rysując hierarchię, w której najmniej obyci są Anglosasi, później Niemcy, Francuzi i Włosi, a największą wiedzą dysponują narody słowiańskie, zwłaszcza Litwini i właśnie Rosjanie. Wizję ta daje się uzasadnić nie tylko poprzez sypanie cytatami z literatury i ludowych baśni, ale także przywoływanie potocznej wiedzy o narodowych kuchniach: w Anglii i Stanach jedynymi popularnymi grzybami są hodowane pieczarki (zarówno małe button mushrooms, jak i, stosowane często jako wegetariański zamiennik burgerów, portobello, należą do pieczarkowatych), choć dziś popularność zyskują także znane z kuchni dalekowschodniej enoki czy shiitake. Włosi i Francuzi jadają także podgrzybki, kurki czy boczniaki, ale to dumne ze swoich lasów narody wschodnioeuropejskie prawdziwie doceniają jeszcze większe bogactwo królestwa grzybów, pałaszując maślaki, koźlaki czy rydze (choć te ostatnie zajmują ważne miejsce także w kuchni hiszpańskiej i cypryjskiej).

Być może właśnie z przyczyny tejże grzybo- czy mykofobii, w poezji anglosaskiej grzyby są najczęściej metaforą rozpadu i gnicia, tworami niepotrzebnymi w przyrodzie bądź przez nią odrzuconymi. John Keats w Endymionie kojarzy je ze śmiercią, Robert Browning w Paracelsusie zestawia ich kolor z barwą skóry trupa, Emily Dickinson nazywa je apostatami natury, a D.H. Lawrence porównuje do nich znienawidzonych burżujów, pisząc, że ci, podobnie jak grzyby, są w środku puści i zarobaczeni, a także, że podobnie pasożytują na istotach od siebie godniejszych. Trudno się dziwić, skoro tradycję ustanowił sam Szekspir, używając w Trojlusie i Kressydzie słowa toadstool (trujący grzyb) jako paskudnej obelgi – Guercken żartuje, że dla Rosjan byłoby ono zabarwione raczej pieszczotliwą czułością.

Psychodelia i czary

Włosi, którzy w przeciwieństwie do Anglików przynajmniej od czasu renesansu grzyby spożywają chętnie (o czym zaświadcza już szesnastowieczna książka kucharska Opera dell’arte del cucinare Bartolomeo Scappiego, w której przywoływane są, podawane na wystawnych ucztach, grzybowe torty i zupy), piszą też o nich z większą nieco sympatią. Jeden z włoskich klasyków, Eugenio Montale, porównał wręcz do grzybów swoje wiersze, mówiąc, że jedne i drugie rodzą się w sposób równie spontaniczny i niezaplanowany. Jednym z piękniejszych, grzybowych tekstów są z kolei, otwierające zbiór opowiadań Marcovaldo, Grzyby w mieście autorstwa Italo Calvino:

Przy­kuc­nął, by za­wią­zać buty, i przyj­rzał się le­piej: to były grzy­by, praw­dzi­we grzy­by, któ­re wy­ra­sta­ły w sa­mym ser­cu mia­sta! Mar­co­val­do­wi wy­da­ło się, że ota­cza­ją­cy go sza­ry i mar­ny świat za­ob­fito­wał na­raz w ukry­te bogactwa; że od ży­cia moż­na jesz­cze ocze­ki­wać cze­goś wię­cej niż usta­lo­nych wy­płat staw­ki go­dzi­no­wej, do­dat­ku ro­dzin­ne­go, dro­żyź­nia­ne­go i za wy­słu­gę lat.

Italo Calvino, Grzyby w mieście, przeł. Alina Kreisberg

I choć ten, tak pięknie rozpoczynający się tekst, kończy się zatruciem pokarmowym, u Calvina grzyby przywołują nowe skojarzenia – są czymś niezwykłym, niespodziewanym, magicznym.

To właśnie magia będzie dla obecności grzybów w literaturze motywem kluczowym. Wspomniany już liminalny status, ich niekontrolowane pojawianie się i złowrogie właściwości, czynią z grzybów motyw, który zajmuje szczególnie istotne miejsce w literaturze dziecięcej, baśniowej i fantastycznej. Królem literackich grzybów jest ten, którego wszyscy chyba pamiętamy ze słynnej książki Lewisa Carrolla:

Alicja czekała cierpliwie, dopóki pan Gąsienica się znowu nie odezwie. Po minucie wyjął cybuch z ust, ziewnął, przeciągnął się, po czym złażąc z grzyba rzucił jakby od niechcenia:

  • Od jednej strony się rośnie, od drugiej – maleje.

„Od jednej i drugiej strony, ale czego?” – pomyślała Alicja.

  • Grzyba – odpowiedział pan Gąsienica, jak gdyby usłyszał pytanie, po czym znikł w trawie.

Alicja przypatrywała się przez chwilę grzybowi, starając się rozróżnić dwie strony, o których wspominał pan Gąsienica. Ale jak to zrobić, skoro grzyb był okrągły?

Lewis Carroll, Alicja w Krainie Czarów, przeł. Antoni Marianowicz

Opowieść o Alicji, przeznaczona poniekąd przede wszystkim dla dzieci, odczytywana przede wszystkim jako pełna magii baśń, zyskała w połowie XX wieku nowe rozumienie. Przynajmniej od lat sześćdziesiątych, obecność grzyba w Alicji w Krainie Czarów interpretowana bywa często według klucza „narkotycznego” czy „psychodelicznego”. Zdaniem niektórych badaczy, Carroll miałby wykorzystać własne doświadczenia z zażywaniem środków halucynogennych, gdy wymyślił, że po spożyciu kawałka grzyba świat rośnie lub maleje. Objawy takie jak zaburzenia widzenia, dziwne rozjeżdżanie się przedmiotów, utrata zdolności właściwego postrzegania perspektywy, występują właśnie po przyjęciu pewnej dawki substancji zawartych w grzybkach psychoaktywnych.

alice-in-wonderland-29904_960_720

Choć taka interpretacja oskarżana może być o podejrzany prezentyzm – zwłaszcza, że pojawiła się w „psychodelicznych” z natury swojej latach sześćdziesiątych, a od tej właśnie pory grzyby występują w dwudziestowiecznej kulturze zachodniej najczęściej właśnie jako figura narkotycznego „odjazdu” – trudno znaleźć współczesny opis Alicji w Krainie Czarów, który by od niej abstrahował. Za taką interpretację odpowiedzialny jest zresztą sam Wasson, dla którego najważniejszą inspiracją było wzięcie udziału w rytuale Indian Mazateckich podczas podróży poślubnej w 1927 roku. Psylocybinowe czy też psychoaktywne grzybki, z którymi miał wtedy do czynienia, wywołują zaburzenia percepcji i zmienność myśli, przy jednoczesnym zachowaniu pamięci i przytomności. To właśnie działanie stało się szczególnie atrakcyjne dla hipisów, poszukujących nowych światów i odmiennych stanów świadomości. Znienawidziła ich Maria Sabina – legendarna Indianka, która, jako pierwsza, pozwoliła ludziom Zachodu (w tym Wassonowi) wziąć udział w rytuale Velada, podczas którego uczestnicy zażywają psychodeliczny grzyb. Indiański sakrament, mający pomóc otworzyć umysł, stał się bowiem dla spragnionych wrażeń przybyszów czymś na kształt atrakcji turystycznej, tracąc swoje sakralne znaczenie.

Grzybowe wspomnienie z dzieciństwa towarzyszy także i tym, których ulubioną dobranocką był, inspirowany opowiadaniami Tove Jansson, choć rozszerzający je o inne wątki, japoński serial o Muminkach. Jeden z jego odcinków nosi bowiem tytuł Usypiające grzyby. Bohaterowie udają się w nim na grzybobranie, znajdują całe mnóstwo wspaniałych okazów i – choć obawiają się, czy grzyby na pewno są jadalne – przynoszą je do domu. Oczywiście nieco zarozumiała Panna Migotka jest przekonana, że wszystkie, które zebrała, są doskonałe, jednak po pewnym czasie niektóre egzemplarze zaczynają świecić. A wtedy wszyscy robią się senni, bardzo senni… Okazuje się, że to nowy, w szybkim tempie rozprzestrzeniający się w Dolinie Muminków gatunek, którego dalsza ekspansja grozi letargiem wszystkim jej mieszkańcom. Choć w łagodnej, niewinnej formie, tu również grzyby przedstawione są jako zmieniające świadomość, wpływające na stan umysłu i potencjalnie groźne.

Ostatnia grzybowa uczta

Wciąż baśniowy – a raczej fantastyczny i zanurzony w aurze latynoskiego realizmu magicznego – choć stworzony dla starszych czytelników, jest świat Grzybojada, mikropowieści meksykańskiego pisarza Sergio Galindo. Poznajemy historię Emmy, dziewczyny żyjącej w hacjendzie sąsiadującej z puszczą, która ucieleśnia tu niebezpieczny, tajemniczy świat natury. Jedną z niepisanych tradycji jej domu są wystawne uczty, na których, wśród wielkiego bogactwa potraw, podawane są także zebrane w puszczy grzyby. Że nie wolno im ufać, Everard, ojciec Emmy, powołuje stanowisko grzybojada, człowieka, którego zadaniem jest próbowanie niepewnych potraw, nim trafią na stół. Do pracy zgłaszają się okoliczni wieśniacy, którzy – choć zdają sobie sprawę z niebezpieczeństwa – godzą się z losem, byle tylko zarobić kilka groszy dla swoich rodzin. Pewnego dnia Everard znajduje w lesie chłopca, nadaje imię Gaspar. Niedługo Emmę połączy z nim uczucie. To nie spodoba się jej starszej siostrze: zazdrosna dziewczyna nakłoni ojca, by to Gaspara uczynił kolejnym grzybojadem. Zemsta kochanków będzie straszliwa:

Bolletus Satanas. Jeden z najsilniej trujących gatunków, jakie istnieją. Jeśli zostanie zwymiotowany przed upływem dwóch godzin od chwili spożycia, możliwe jest uratowanie się. W przeciwnym razie śmierć jest nieunikniona. Pierwszymi symptomami są: wielka euforia (…), później przychodzi duże osłabienie, bladość, pragnienie snu….

Sergio Galindo, Grzybojad

Po tragicznej uczcie, której nie przeżyją jej siostra ani ojciec, Emma poślubia Gaspara, szczęście nie trwa jednak długo: pewnej burzliwej nocy chłopak znika, dowodząc, że przez cały czas był nieprzeniknionym, tajemniczym synem lasu, który okazuje się narzędziem w rękach niszczycielskich sił. Krótką powieść Galindo da się oczywiście interpretować przede wszystkim w kluczu psychoanalitycznym, jako ekspresję lęku Emmy, jej wyobcowania ze świata i z siebie samej, odczucia dziwności rzeczywistości. Grzyb staje się tu symbolem zatrutego, złowrogiego wymiaru natury, puszczy, tej „gęstwiny rozrastającej się w naszym wnętrzu”.

Grzyb a sprawa polska

Gdy zastanowić się nad obecnością grzybów w kulturze polskiej – słowiańskiej, a więc przychylnej grzybom, w której przekazywana z pokolenia na pokolenie wiedza o ich gatunkach i zbieraniu wydaje się jednym z obszarów, w których tradycja rodzinna wciąż ma większą siłę niż nauka, a słowa dziadka większe znaczenie niż specjalistyczne atlasy – jako pierwsze przychodzi na myśl oczywiście słynne grzybobranie z Pana Tadeusza. A jednak wspomniane wyżej wątki – grzybów nieoczywistych, niebezpiecznych, halucynogennych – przynajmniej kilka razy pojawiają się także w literaturze najnowszej. Dla Olgi Tokarczuk, pisarki, która wyjątkowo uważnie wsłuchuje się w dźwięki natury, tajemnicze, niedookreślone stworzenia okazały się inspiracją przy tworzeniu – przeklejanych później, na szczęście z ironią, na kulinarnych blogach – przepisów, które znalazły się w tomie Dom dzienny, dom nocny.

Tort z muchomorów

3 dojrzałe, barwne kapelusze muchomora
2 i 1/2 szklanki cukru pudru
5 żółtek
kostka masła
cytryn
dwie łyżki rumu

Kapelusze skropić rumem. Utrzeć żółtka z dwiema szklankami cukru pudru i masłem. Dodać drobno posiekaną skórkę z cytryny. Przekładać kapelusze masą. Czerwony kropkowany wierzch tortu oblać lukrem zrobionym z reszty cukru pudru i soku cytrynowego. Jeść powoli. Czekać.

Olga Tokarczuk, Dom dzienny, dom nocny

Sugestywna scena poszukiwania halucynogennych grzybków otwiera z kolei pamiętną, debiutancką powieść nieodżałowanego Mirosława Nahacza Osiem cztery. Autor wprowadza nas w świat osiemnastolatków, którzy „jarają, piją, okresowo jedzą grzyby”, a może po prostu szukają sensu w haju, w toksynach i zakazanych substancjach.

Rosły najczęściej w rodzinach, po kilka sztuk, kolor się wahał w skali od miodowego po brązowy, były niewielkie i smukłe, a jak się ciągnęło za kapelusz, nóżka sama gładko wychodziła z ziemi. Kapelusz pęczniał od psylocybiny, wydawało się, że wystarczy go nakłuć, żeby halucynogenny płyn spływał w czystej postaci.

Mirosław Nahacz, Osiem cztery

Jak pisał Przemysław Czapliński, bohaterowie Nahacza stają się „nałogowcami własnych wspomnień, zakładnikami myśli, że tylko odlot daje prawdziwe życie”. Pospiesznie ogłoszona „pokoleniową” powieść zmarłego przedwcześnie pisarza ma w sobie fascynację odmiennymi stanami świadomości, a jednocześnie lęk przed tym, że poza tą odmiennością nic nie ma.

Pospieszny rekonesans wystarczy, by zobaczyć w grzybach fascynujący motyw literacki. Choć kategoryzacja wzorów kultury zależnie od stosunku do grzybów czy, na przykład, czynienie z nich kluczy w interpretacji psychoanalitycznej może wydawać się tylko nie mającą głębszego znaczenia, intelektualną zabawą, zarówno kontrowersje, jak i niepokój, które budzą, skłaniają do głębszego zastanowienia nad naszym pojmowaniem i stosunkiem do natury, która – choć często wydaje nam się ujarzmiona, „ucywilizowana”, bezpieczna – płata czasem takie figle jak powołanie do życia bytów, które nie poddają się kategoryzacji, budząc jednocześnie fascynację, pożądanie i lęk.

Tekst ukazał się w magazynie „Smak” nr 9/2014

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s