Jeśli istnieje jeden fast-food, który kojarzy się z Polską, jest to bez wątpienia zapiekanka. To nie tylko smakołyk budzący nostalgię, ale też soczewka pozwalająca spojrzeć na historię społeczną ostatniego półwiecza w Polsce.
Trudno byłoby o prostsze składniki: upieczona na chrupko, długa bułka przypominająca bagietkę, pieczarki, topiony ser i ketchup na wierzchu. Zapiekanka po raz pierwszy pojawiła się w polskich barach na początku lat 70., kiedy I sekretarz PZPR Edward Gierek kupił od Francuzów licencję na produkcję bagietek. Gierek większość młodości spędził we Francji i Belgii, gdzie wraz z rodziną pracował w kopalniach i najwyraźniej uważał bagietkę za smaczną i praktyczną.

Polacy szybko zaadaptowali przepis i do bułeczek dołożyli tanie, ale smaczne składniki: pieczarki smażone z cebulą, ser, który nazywamy „żółtym” (często był to ser tylżycki, którego nazwa pochodzi od miasta Tylża w obwodzie kaliningradzkim) i pomidorowy sos nieco przypominający amerykański ketchup.
Warto zaznaczyć, że lata 70. – gierkowska dekada określana czasem mianem „sockonsumeryzmu” czy wręcz „bigosowego socjalizmu” – były czasem względnego rozkwitu, otwarcia na niektóre towary zagraniczne (coca-cola zagościła na polskich półkach sklepowych w 1972 roku). ), dużych inwestycji (w tym czasie powstało chociażby wiele bloków z wielkiej płyty, które widzimy w polskich miastach) i pewnej wolności, jeśli chodzi o otwieranie prywatnych firm. Historyk Marcin Zaremba jako pierwszy ukuł termin „bigosowy socjalizm”, rysując analogię między polskim „daniem narodowym” – sycącym i satysfakcjonującym, mimo różnej jakości składników, które zostają wymieszane w wielkim garze – a systemem, który pozwalał ludziom „jakoś przetrwać”.
To, co nazywamy „mała gastronomią”, było jednym z obszarów, które w tej dekadzie rozkwitły: Polacy poznali wtedy smak smażonego kurczaka, pizzy (pierwsza pizzeria została otwarta w Słupsku w 1975 roku; pizzą nazywano zazwyczaj grube, drożdżowe placki, chociaż czasem pizza oznaczała też pikantny gofr z serem i keczupem), a nawet hot dogów. Mięsa, jak wiemy, w czasach socjalizmu było mało, dlatego trzeba było je zastąpić większą ilością składników. W tym przypadku – pieczarek.
Ten skromny składnik królował w tym czasie nie tylko w zapiekance: w Gorzowie Wielkopolskim bułeczki z grzybami i cebulą stały się niemalże symbolem miasta, a na warszawskim Starym Mieście w barze o niepoprawnej politycznie nazwie Murzynek podawano socjalistyczną wersję spaghetti z pieczarkami i serem. Było to pierwsze danie makaronowe serwowane w stolicy – i jest w karcie do dziś, jako nostalgiczna pamiątka minionych czasów.

Murzynek był też jednym z najpopularniejszych miejsc na zapiekankę i inne fast foody – poza restauracją znajdowało się tam okienko, w którym sprzedawano bułki. Warszawiacy pamiętają też inne legendarne miejsca: budkę na Rutkowskiego (obecnie Chmielna) obok kina Atlantic; budki na ulicy Emilii Plater, obok których zatrzymywały się nocne autobusy (biorąc pod uwagę, że zapiekanka to także niezłe jedzenie poimprezowe, lokalizacja miała dużo sensu); plac Konstytucji, gdzie narodziła się także kuchnia pol-viet; a dalej od centrum – wóz obok cmentarza wilanowskiego.
Większość z tej „małej gastronomii” – gdzie w latach 90. zaczęto sprzedawać hot dogi i dość wątpliwe, często wieprzowe burgery, gdzie królowały sos hamburgerowy, chrupiąca prażona cebulka i „sałatka szwedzka” – została zastąpiona przez „prawdziwe” amerykańskie fast foody. Symbolem tej przemiany jest oczywiście uroczyste otwarcie pierwszego McDonalda w 1992 roku. Zapiekanki straciły na popularności, ale nigdy nie zniknęły – dziś najbardziej kultowym miejscem, które się z nimi kojarzy, jest krakowski Kazimierz.
No jakby nie patrzył, zapiekanka została do dziś 😉
Buła z pieczarkami to największa radość dzieciństwa 😀
PolubieniePolubienie
no pewnie, mniam 🙂
PolubieniePolubienie